Tytuł: |
Dziewczyna z PRL-u |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1974 |
W 1972 r. Jan Pietrzak został szefem rozrywki w Telewizji. Ludzie Gierka chcieli pokazać zmiany, stąd taki, jak się miało okazać, dość ryzykowny angaż. Najefektowniej „nowe” zaistniało podczas festiwalu opolskiego anno 1973. Na scenie amfiteatru odbył się pierwszy w historii kabareton. Wydarzenie na miarę. Wkrótce potem ten sam Maciej Szczepański, który Pietrzaka zatrudniał, zwolnił go z pracy. Ale raz uruchomionego mechanizmu kabaretonów nie chciał, czy też nie miał odwagi, zatrzymać.
Jest czerwcowa noc 1974 r. Za kulisami amfiteatru stoi z gitarą Pan Janek. Ma zaśpiewać piosenkę zatytułowaną „Dziewczyna z PRL-u”. Jakiś czas przedtem odbyła się rozmowa, która wyglądała mniej więcej tak:
Cenzor: Dlaczego ta dziewczyna musi być „z PRL-u”? Nie może być z Polski?
Jan Pietrzak: „Z Polski”? To mi się w ogóle nie rymuje, nie ta fraza, nie pasuje. A poza tym o co chodzi? Jak się nazywa nasz ojczyzna? Polska Rzeczpospolita Ludowa. W skrócie PRL. Czy my się mamy wstydzić swojej nazwy?
Cenzor: To może niech ona będzie z Opola. O! Widzi pan, jedzie pan do Opola, spodoba się publiczności. No to może niech będzie „dziewczyna z Opolszczyzny”. Teraz nawet i fraza się panu zgadza.
Jan Pietrzak: Ta „szczyzna” jakoś taka szeleszcząca, to dla piosenki nie dobrze. Poza tym ja chcę ją skierować do wszystkich Polek, nie tylko tych z opolskiego.
Nie da się ukryć, cenzor za wielu argumentów przeciw nie miał, a mimo to kręcił nosem.
Toteż stoi Pan Janek za kulisami jego kolejka dawno już minęła, czeka jak się dowiaduje na „decyzję z Warszawy”. Nie doczekał się.
Straszny kłopot miała cenzura z tą piosenką, wspomina. Kiedy przynosiłem tekst, wszystko wydawało się w najlepszym porządku, no może oprócz tego, że na końcu śpiewam „chcę mieć z tobą małe, maciupeńkie Peerelki”. Ale przecież to kabaret, ma być śmiesznie. Niestety schody zaczęły się na przedpremierowym spektaklu. Zdekonspirowała mnie publiczność. Śpiewam pierwsze słowa „dziewczyno z PeeReLu”, a tu śmiech. No to cenzor, wytęża umysł by odgadnąć co w tym śmiesznego. Nie za bardzo wie, ale śmiać się z PRL-u? No to na wszelki wypadek, zakaz.
Piosenka była pastiszem, ale bardzo przebojowym pastiszem. Pietrzak umiał skomponować chwytliwy kawałek. Robił to z rozmysłem. Tekst czy melodia muszą być komunikatywne, lekkie – powiada. Piosenka powinna być przyjemna, miła, prosta. I, jak się zaraz okaże, dzięki tej filozofii twórczość Pana Janka trafiła nie tylko do kabaretu, ale też do dancingowych sal. Najpierw wszakże do Teatru. A nawet teatrów. Pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy Pietrzak miał zakaz występów, łaskawie pozwolono mu reżyserować oparte na jego tekstach przedstawienia. Pokazano je w kilkunastu miastach Polski. Ku powszechnemu zdumieniu dopuszczono także „Dziewczynę z PRL-u”. To spowodowało jej gigantyczną promocję. Tym bardziej, że teraz zawodowi aktorzy, mogli sobie na tym tekście „poużywać”. Nagrywana na kasetowe magnetofony, kopiowana, jak inne, zakazane piosenki funkcjonowała w prywatnym obiegu.
Pełną jej urodę poznali słuchacze w 1981 r., kiedy została wydana na płycie. Aranżer (niestety nikt nie pamięta kto nim był, może po przeczytaniu tego testu się zgłosi?) pokazał cały jej prześmiewczy urok, Czego tu nie ma? Południowe brzmienia splatają się z ognistym tangiem, wokalista śpiewa z knajpianą manierą, usiłując nawet jodłować, co kończy się „wycinaniem kogutów”. Zabawa, pogoda no i ten tekst, który trzeba by objaśniać współczesnej młodzieży. W rozwartej nagle czeluści naszej pamięci pojawiają się takie, egzotyczne określenia jak „wkładka paszportowa”, czy „KaDeeLe”. Tak. Po siedmiu latach od powstania „Dziewczyna” pojawiła się w pełnej krasie.
Przydała się jej twórcy w 1982 r. Kabaret zamknięty, trzeba było z czegoś żyć i wtedy Jan Pietrzak zaczął śpiewać do tańca w jednej z wilanowskich restauracji. Miałem zgodę na knajpowe piosenki, ale śpiewałem też własne, wspomina. To było bardzo świeże doświadczenie. Bardzo miłe, bo dobrze jest śpiewać piosenki. Ludzie bawią się, tańczą, zamawiają ulubione kawałki.
Z tych „własnych” utworów parkietami zawładnęły głównie „Czy te oczy mogą kłamać” i „Dziewczyna z PRL-u”. Do dziś można ją usłyszeć na uzdrowiskowym dansingu. W bloku historyczno-wspominkowym. Obok „Umówiłem się z nią na dziewiątą” , czy „Kiedy znów zakwitną białe bzy”. I może niech tak zostanie[2].
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |