Tytuł: |
Samba sikoreczka |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1975 |
Pewien konferansjer-jajcarz zapowiedział go tak:
– A teraz wystąpi dla państwa artysta z małym ptaszkiem!
Artystą tym był Jerzy Filar, zaś ów „mały ptaszek”, to sikoreczka. Bohaterka przeboju „Samba sikoreczka”.
Jurek był studentem Wojskowej Akademii Technicznej. Jak sam opowiada ucieczką od wojska, jego dyscypliny i klimatu, była dla niego muzyka. Lubił wyjść z gitarą na dach akademika nr 08, w którym mieszkał i w samotności układać piosenki. Kiedy było zimno zamykał się w jednym z… bunkrów i grał. Co grał?
Usłyszałem kiedyś w radio – opowiada – brazylijską sambę, ale nie była to typowa muzyka ludowa, a bossa nova. Trochę zacząłem jej słuchać, Jobima, Sergio Mendesa. Słuchałem i jakoś te południowe rytmy, zaczęły mi się kojarzyć z… górami.
Tu trzeba dodać, że nasz artysta młodość spędził w Zakopanem, tam założył w domu kultury „Jutrzenka” swój pierwszy zespół muzyczny, choć pytany czy jest góralem, zaprzecza, „jestem zakopiańczykiem” powiada. Jeśli jest się zakopiańczykiem, to nie ma możliwości, żeby nie zetknąć się z miejscowym folklorem, a potem, jak w naszym przypadku, twórczo go zaadaptować.
Wróćmy więc na dach akademika nr 08. Siedzi Jurek, układa piosenki, a że (wtedy jeszcze) nie zna nut, nagrywa je na miniaturowy magnetofon szpulowy, wypożyczony, jak się później okazało na „wieczne nieoddanie” od kolegi. Jedna z tych piosenek, a jakże, bossa nova, wydaje mu się szczególnie udana. Tylko, co z tekstem? Znał już kolegę z uczelni Jacka Cygana, ale nie poszedł do niego z prośbą, wpadł bowiem na dość oryginalny, choć i ryzykowny, pomysł.
Postanowiłem zrobić sambę po góralsku – powiada. Zanim jeszcze Trebunie Tutki zaczęły nagrywać z jamajskim zespołem Twinkle Brothers, ja wiele lat wcześniej spróbowałem połączyć te dwie odległe kultury. Czy to było świadome działanie, czy mimowolnie odezwała się siedząca we mnie zakopiańszczyzna, w każdym razie, kiedy grałem melodię, przychodziły mi do głowy ludowe przyśpiewki. Chyba pierwszy tekst, jaki mi „przypasował”, to było „górale, górale, góralska muzyka, cały świat obędzies, nie ma takiej nika”. No to już dalej poszło. Musiałem troszkę wyłagodzić niektóre fragmenty tych przyśpiewek, bo jednak były dość nieobyczajne, z kolei, żeby jednak było trochę pikanterii „słodkiego mlecusia”, zamieniłem na „słodkiego cacusia”. No i jeszcze trzeba wyjaśnić skąd wzięła się sikoreczka. W moich szkolnych czasach, kiedy na Krupówkach pojawiały się atrakcyjne turystki, górale mówili „ale sikoreczki przyjechały”.
Najbardziej chyba osobisty fragment piosenki, znajdujemy w refrenie. Słowa „na dachu i na drzewie” znów każą nam zobaczyć Jurka Filara z gitarą na dachu akademika nr 08.
Zszedł z niego jednak, bowiem zbliżała się Giełda Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie. Czy jechać tam z „Sambą sikoreczką”? Pierwszymi recenzentami byli Jacek Cygan i Jacek Rutkowski. Byli „na tak”. Trudność polegała na tym, że wykonawcą miał być zespół Nasza Basia Kochana, zaś jego członkowie mieszkali w różnych miastach Polski. Uczono się więc piosenki… przez telefon. Dopiero potem w Szklarskiej próby chórków, występ, aplauz i nagroda. Kajak, który jakoś umocowano na dachu autobusu PKS i… sprzedano w Jeleniej Górze.
„Nasza Basia…” stała się tak popularna, że zaproszono ją w 1976 r. na Festiwal Piosenki Studenckiej. Poważna impreza, trzeba przygotować coś serio. Postawiono na poetycką „Za szybą”, ale wiadomo było, że bez „Sikoreczki” się nie obejdzie. „Wyświergotała” pierwszą nagrodę i poszła w świat.
Przyśpiewki, jak to przyśpiewki, można dopisywać kolejne zwrotki, aktualizować treść. Jurek Filar zdawał sobie z tego sprawę toteż na swojej stronie internetowej… to był jeden z najgorszych moich pomysłów – wyznaje. Ogłosiłem konkurs na nowe zwrotki. Po tygodniu miałem sto propozycji, po paru miesiącach ponad tysiąc. Wiele tekstów było niecenzuralnych, musiałem więc ze sprawy zrezygnować, choć, żeby nie zanudzić się na śmierć, jednak nowe zwrotki dołączyłem. Najbardziej lubię te, które napisał mi Artur Andrus
Po zielonej turni chodzi śwarny gazda, spisuje kozice i bocianie gniazda
Kozic nie ma wcale, gniazda opuszczone, bo wszystko uciekło na słowacką stronę
Uciekły niedźwiedzie przez Polane Łyse, podobno Słowacy radzą Se z kryzysem
Jak ktoś nie powstrzyma tej wielkiej ucieczki, zostaną nam w Polsce same sikoreczki.
Mimo tych innowacji Jerzy Filar miał przesyt i nudności na myśl o tej piosence. Zwierzył się ze swojego stanu Hance Bielickiej. Jureczku – powiedziała – musisz to śpiewać. To jest twój znak firmowy. A, żeby jakaś zmiana jednak była, zapowiedziała go, bowiem państwo razem występowali: A oto Jerzy Kiler i jego „Rumba cyraneczka”[1].
1. |
Halber, Adam |