Tytuł: |
Tańcz głupia, tańcz |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1982 |
Osoby z branży lubiące siać zamęt, utrzymują, że Jan Borysewicz musiał pożegnać się z Budką Suflera, kiedy okazał się zbyt utalentowanym kompozytorem. Jego piosenka „Nie wierz nigdy kobiecie” miała tyle pomysłów, że udałoby się z niej wykroić z pięć utworów. Romulad Lipko poczuł konkurencję i Borysewicza zwolnił. Bardziej ugodowa wersja mówi, że kompozycja powstawała pod okiem Lipki, a jedyne co obu muzyków poróżniło to brzmienie. Podobno za bardzo w stylu Dire Straits, za mało „budkowe”. No i tak jakoś wyszło, że piosenka na przygotowywanej płycie się nie ukazała.
W każdym razie „Nie wierz nigdy...” to pierwszy efekt współpracy Borysewicz–Mogielnicki. Tak się złożyło, że ten ostatni, wydawać by się mogło etatowy dostawca tekstów dla Budki, też został „podziękowany”. Teraz jego miejsce miał zająć perkusista Tomek Zeliszewski.
Wspólne „nieszczęście” na tyle panów zbliżyło, że zaczęli snuć plany na przyszłość. Dodatkowym bodźcem był właśnie co odkryty przez Mogielnickiego talent kompozytorski Janka.
Właśnie nadarzała się okazja, żeby plany zacząć wprowadzać w życie. Andrzej Mogielnicki miał być producentem drugiego albumu Izabeli Trojanowskiej zatytułowanego „Układy”. Wytwórnia Tonpress wynajęła jesienią 1981 r. najlepsze wtedy w kraju studio nagraniowe w krakowskim Teatrze Stu, zaś wśród muzyków sesyjnych znalazł się, a jakże, Jan Borysewicz.
Był wulkanem pomysłów – wspomina Mogielnicki. Przynosił mi na kasecie dziesiątki motywów muzycznych. Jeszcze nie gotowych piosenek, ale jakichś motywów, mniej lub bardziej udanych solówek, które po prostu „wyczarowywał”. Miał tak, że brał gitarę do ręki i spod palców płynęła chwytliwa melodyjka.
No i teraz w kawiarni hotelu Cracovia siedzi Andrzej Mogielnicki. Żeby nie przeszkadzać innym, ma na uchu słuchawkę i przesłuchuje propozycje Janka. Weryfikacja kończy się pomyślnie dla jednego z kawałków. „To dobre” – myśli. I pochyla się nad kartką.
Latem tego roku opowiada, byłem z narzeczoną w Trójmieście na Jarmarku Dominikańskim. Miłe towarzystwo, piękna pogoda, aż tu któregoś wieczoru propozycja
– Byliście w Maximie?
– Nie.
– No to koniecznie musimy was tam zabrać.
I tak znalazłem się w miejscu dziwnym i intrygującym. Oczywiście znałem tego rodzaju warszawskie lokale. Dewizowi goście, panienki, waluciarze, pewexowe papierosy, ale tu nagle zobaczyłem to w jakimś nad-wymiarze. Prawie irracjonalnym zagęszczeniu. Na początku było uroczo. Lokal nad morzem, chyba nawet miał jakieś takie molo, czy pomost, ale kiedy zaczął się zapełniać... Marynarze, Szwedzi, Arabowie, miejscowe cwaniaczki, głośna muzyka i dziewczyny. Nie tylko prostytutki, także szukające przygód, albo jak to się dziś mówi „sponsora”, kilkunastolatki. Popijałem, chłonąłem całe to Panoptikum i nagle, w tym jesiennym Krakowie, otworzyła mi się jakaś szufladka i zacząłem opisywać tamten wieczór w Maximie.
Powstał tekst prawie reportażowy. Mamy tam i „Boney M. zagrało” i „mahoniowy gość” i (to już chyba przesada) „złote BMW”, ale też silny, umówmy się, rzadko wtedy spotykany w muzyce rockowej aspekt społeczny. Oto młode głuptaski idą na zatracenie, dają się oszukać, nabrać na pozory.
Cóż z tego. Zdaje się, że przesłanie to do adresatek docierało z trudem. Opowiadali mi koledzy grający w dyskotekach, że wiele pieniędzy zarobili za puszczanie piosenki „Tańcz, głupia tańcz” na życzenie „panienek”.
Ponieważ prace nad płytą Trojanowskiej szły sprawnie, wygospodarowano czas na nagranie pięciu piosenek, będącej wtedy jeszcze w projekcie grupy Lady Pank. Partię wokalną zaśpiewał już Janusz Panasewicz, który na nagranie wziął przepustkę z wojska i przyjechał w mundurze. Na gitarze grał oczywiście Borysewicz. Pozostali muzycy to byli, jak twierdzi Mogielnicki „koledzy Janka z Wrocławia”. Jednym słowem nie było jeszcze zespołu, ale były nagrania. I to świetne nagrania.
Tu trzeba dodać, że w cały spisek był wtajemniczony Marek Proniewicz, ówczesny dyrektor artystyczny wytwórni Tonpress. To on płacił za dość drogie krakowskie studio. Wiedział także, że liczbę zakontraktowanych godzin specjalnie zawyżono, aby mieć czas na nowy projekt Mogielnickiego i Borysewicza. Miał za to do niego prawo pierwszeństwa. I to on wydał debiutancki album zespołu. Mimo, że nie było na nim piosenki „Tańcz głupia...”, to i tak trafiła na pięć tygodni na listę przebojów „Trójki”[2], [3].
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |
4. |
http://www.tekstowo.pl |