Młodzieńczy sad miał Chrystus Pan
i wiele w nim hodował róż.
Codziennie trzykroć zraszał je,
by kiedyś spleść z nich cudny wian,
A gdy rozkwitły róże już,
Judei i dziatwę przyzwał wraz,
która garściami rwała kwiat
i opustoszał kwietny las.
„Jakże ty teraz spleciesz wian?
W twym sadzie znikł różany plon!”
„Toć przecież jeszcze kolce mam”
Z pogodnym smutkiem szepnął On.
Z tych kolców dlań upletli wian
królewski iście hojny dar,
I rubin krwi miast świeżych róż
upiększył skronie Jego czar.[1]