Przez pola, łany mknie pociąg pełen
To poznaniaki jadą w świat.
Bez ojca, matki te biedne dziatki
Jadą się tułać w daleki świat.
Dokąd i po co, nie wiedzą one,
Gdzie los ich bierze, wygnańców tych,
Wie tylko o tym Bóg wszechmogący,
Który je będzie w opiece miał.
I pociąg stanął w samym Berlinie,
Nieśmiało schodzą dziewczęta te.
Gwary i śmiechy słychać dokoła –
To nie rodzinny Poznań, ach, nie.
I łzy spłynęły z oczu dziewczyny,
Tęsknota serce rozpiera w niej.
Ach, ojcze, matko, kiedy was ujrzę,
Kiedy znów będę pociechą wam?
Po przemęczeniu spoczęły wszystkie,
Kocem nakryte, lecz myślą wstecz
Sen niby spłynął, chociaż na słomie,
Chociaż na zimnym barłogu tym.
Poranek wczesny, piąta godzina,
Wstawaj, dziewczyno, do pracy idź,
Przecież przywieźli cię tutaj po to,
Byś zmarnowała swój młody wiek.
Garnuszek kawy, dwie suche kromki,
Takie podano śniadanie nam,
Na obiad dano z kotła jedzenia,
Taki był pierwszy posiłek tam.
Firma „Pelikan” – tak się nazywa
Fabryka, w której pracuję ja.
Jest bardzo ciężka, mozolna praca,
Która powoli zmarnuje nas.
Po przemęczeniu, mozolnej pracy
Wracają wszystkie do lagru bram,
Na płaszczu każdej widać z daleka
Nową literę, a nią jest „P”.
Kino, kawiarnia, wszędzie verboten,
Na każdej bramie widnieje się,
Lecz my są Polki, my wiemy o tym,
Więc to tak bardzo nie zraża nas.
Idą ulicą, gapiów gromada
Z każdego kąta wyłania się,
Na ustach wszystkich grymaśny wyraz:
Polen, ach, Polen – powtarza się.
Jedyną naszą pociechą to jest:
Listy, ach, listy, te parę słów,
Które wlewają dużo otuchy
Do naszych bardzo zbolałych serc.
I takie smutne spędzamy życie
Z dala, ach, z dala od naszych stron,
W szarym pomroku, w dalekim świecie,
Poza polami ojczystych stron.[1]
1. |
Świrko Stanisław, Z pieśnią i karabinem: pieśni partyzanckie i okupacyjne z lat 1939–1945: wybór materiałów z konkursu ZMW i „Nowej Wsi”, Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971, s. 230–232. |