Mały książę

Zgłoszenie do artykułu: Mały książę

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Tytuł:

Mały książę

Autor słów:

Dzikowski, Krzysztof

Autor muzyki:

Poznakowski, Ryszard

Informacje

Kiedy z estrady padało pytanie „Gdzie jesteś Mały Książę?” z widowni dało się słyszeć niejednokrotnie „TU!”, „Tu jestem!”, „Obecny”. Jeśli widownia znajdowała się, powiedzmy, w koszarach zdarzało się „Poszedł do klopa!” (przepraszam za tę koszarową stylistykę, ale przecież jestem tylko kronikarzem zdarzeń minionych, aczkolwiek często miłych). Wszakże nie tylko z taką anegdotą kojarzy się jedna z najpiękniejszych polskich piosenek.

W Ameryce jest taki zwyczaj, że podczas wesela, do pierwszego tańca ojciec prosi Pannę Młodą. Żeby się tata nie zmęczył, a i suknię można było pokazać w pełnej krasie, tańcem tym jest walc angielski.

Zwyczaj ten dotarł do Polski i mamy na tę okoliczność swojego walca. Proszę spytać weselnych muzykantów, co obowiązkowo muszą mieć w repertuarze. Usłyszą Państwo odpowiedź: „Małego księcia”.

Było lato 1966 r. Czerwono Czarni wrócili z występów w Stanach Zjednoczonych i zakontraktowano ich na całe wakacje w Non-Stopie w Międzyzdrojach. Kto nie wie, gdzie znajduje się to miejsce uświęcone znojem muzyków i potem tysięcy tancerzy, tego informujemy, że tam gdzie mieści się Dom Kultury, w podwórku było kino. I tam właśnie był Non-Stop.

Lato było piękne, wspomina Ryszard Poznakowski, moi koledzy upojne dni spędzali na plaży, ale ja mam uczulenie na promienie słoneczne, więc siedziałem całymi dniami przy fortepianie. Odwiedził nas tam Krzysztof Dzikowski. Miał wtedy erupcję talentu, a jednocześnie mógł się opalać. No i któregoś dnia, na skrawku „Trybuny Ludu”, przyniósł mi z plaży szkic tekstu. Właściwie, w dziewięćdziesięciu procentach nadawał się do użytku. Był tam tak oryginalny pomysł, że kiedy towarzystwo po obiedzie znów poszło nad morze, ja w tym domu kultury usiadłem do fortepianu i zacząłem komponować. Kiedy wrócili, całość była gotowa.

To była zaskakująca, tak jak i tekst Dzikowskiego, piosenka. Bardzo na przekór ówczesnej modzie. Może Poznakowski był w bojowym nastroju, bo zazdrościł kolegom słonecznych kąpieli? Może specjalnie chciał napisać coś absolutnie oryginalnego? Jedno było pewne, tę piosenkę miała zaśpiewać Kasia Sobczyk. Obydwoje pochodzili z Koszalina, znali się od dawna, Kasia była przed laty wykonawczynią pierwszych piosenek Ryśka. Z całą pewnością w czasie, w którym dzieje się nasza opowieść, była muzą kompozytora.

Wieczorem na godzinę przed występem muzycy spotykali się, żeby dostroić instrumenty i trochę się rozgrzać. Pierwszy przyszedł basista Henryk Zomerski.

Dobrze, że jesteś, powiedział Poznakowski, wypróbujemy nową piosenkę Kasi.

Wkrótce potem pojawiła się sama zainteresowana.

Co gracie?

– To twoja nowa piosenka, zdecyduj się na tonację.

– Może w „C”?

I tak zostało.

Następny dzień miał przynieść nieuchronną konfrontację z publicznością. To była typowa wakacyjna publiczność, która przychodziła się wyszaleć, opowiadał kompozytor. Graliśmy szybkie numery, a kiedy przyszedł czas na „Małego Księcia”, kiedy rozległy się te dzwoneczki, imitowane przez dopiero co przywiezione ze Stanów elektroniczne piano marki farfisa... To był szok. Ludzie stanęli, nawet najbardziej zagorzali tancerze nie bardzo radzili sobie z angielskim walcem, ale też nikt tańczyć nie chciał. Publiczność zamurowało. Kiedy Kasia kończyła czekałem na gwizdy, a tu owacja...

Tak w Międzyzdrojach w 1966 r. narodził się fenomen „Małego Księcia”. Chłopcy marzyli by spotkać dziewczynę tak liryczną i romantyczną, która zwracałaby się do nich słowami, które Krzysztof Dzikowski zapisał na marginesie Trybuny Ludu, a Kasia Sobczyk musiała przyzwyczaić się do tego, że, kiedy skupiona zaczynała słowami „Gdzie jesteś Mały Książę? Gdzie?” z sali, niejednokrotnie rozbrzmiewał okrzyk, czasem kilka: „Tu! Tu jestem!”

Poznakowski zaaranżował całość perfekcyjni tworząc pewien niewzruszalny wzór. Toteż nie zmieniła klimatu piosenki Sława Przybylska, ani Janusz Stokłosa, który przygotowywał „Małego Księcia”, dla swojego teatru Buffo. Za to bardzo oryginalną „klimatyczną” interpretację na gitarę klasyczną zaproponował Roman Ziemlański. Bo to jeden z niekwestionowanych standardów polskiej muzyki[2].

Bibliografia

1. 

Wolański, Ryszard

2. 

Halber, Adam
Mały Książę, „Angora” nr 30/2010, Wydawnictwo Westa-Druk, Łódź 2010.

3. 

http://www.angora.pl
Artykuł pochodzi z nr 30/2010.

4. 

http://www.tekstowo.pl
Strona internetowa z tekstami piosenek [odczyt: 21.11.2011].