Tytuł: |
Pamiętam ciebie z tamtych lat |
Tytuł (angielski): |
Don’t leave me |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1978 |
Pierwszą polską Złotą Płytę dla singla przyznał w 1978 r. Tonpress. W nakładzie ponad 250 tys. egzemplarzy sprzedano krążek z piosenkami „Jak minął dzień” i „Pamiętam ciebie z tamtych lat” wykonywanymi przez Krzysztofa Krawczyka.
To był okres wielkiego powrotu „Krawca”. Po rozstaniu z Trubadurami, nieudanych próbach śpiewania rosyjskich romansów, artysta wydawało się „stracony”, królował na polskiej estradzie. Niemała w tym zasługa Wojciecha Trzcińskiego, kompozytora, a także przez pewien czas menedżera piosenkarza.
To było już po „Jak minął dzień” i „Byle było tak” wspomina. Jeździliśmy w długie trasy, graliśmy dziesiątki koncertów. Repertuar był jeszcze skromniutki, więc Krzysiek „watował” blokami złożonymi z piosenek Roya Orbisona i Elvisa Presleya. Bardzo udatnie to robił i wyraźnie kupował tym publiczność. „Trzeba napisać mu jakiś taki presleyowski kawałek” pomyślałem. Po powrocie do Warszawy, przy pianinku w bloku na Wawrzyszewie, zabrałem się do roboty. Najważniejsze było wymyślenie chwytliwej melodyjki. To siedemdziesiąt procent sukcesu. Proszę zauważyć, że w „Pamiętam ciebie”, nie ma refrenu. Tam jest w kółko powtarzany ten sam motyw. Prawda, że wpadający w ucho. No więc pierwszego dnia ułożyła mi się ta melodyjka, następnego całość dokończyłem i czekałem najbliższej okazji, żeby przedstawić propozycję artyście.
Do tego brzemiennego w skutki wydarzenia doszło w garderobie zabrzańskiego Domu Muzyki i Tańca. Dzień chylił się ku wieczorowi, sposobiono się do koncertu. Odbyła się tam następująca scena:
– Krzysiek, pozwól na chwileczkę coś ci zagram – zaprosił kompozytor. I zagrał
– Wojtek! Jezu! Co to jest ?
– To twój nowy numer, napisałem go dla ciebie.
– Chłopaki chodźcie. Trzcina graj, a ja skoczę po jakieś winko. Trzeba to uczcić.
I tak w repertuarze Krzysztofa Krawczyka pojawił się utwór, który już całkowicie usprawiedliwiał nazywanie go Polskim Elvisem. To znaczy powstała melodia, potrzebny był jeszcze tekst. Poprzednie przeboje Krawczyka były dziełem Trzcińskiego i Jerzego Kleynego, ale tu zadanie wydawało się wykraczać poza talent pana Jurka. Potrzebny był rasowy wpasowany w gatunek tekst. Po naradzie postanowiono powierzyć to zadanie Bogdanowi Olewiczowi. Anglista, dziennikarz, muzyczny erudyta. Wydawało się, on najlepiej wyczuje presleyowski klimat.
Bogdan propozycję przyjął – opowiada Wojciech Trzciński. Nagrałem mu melodię na kasetę, umówiliśmy się na jakiś termin, termin minął, Boguś zniknął. Nie odpowiadał na telefony, nie bywał w znanych mi miejscach. Po prostu „nie było go”. Ja zdążyłem się w tym czasie przeprowadzić na Ursynów, tam oczywiście nie było telefonu i nagle jest. Gdzieś mnie odnalazł w pracy, czy w ZAiKS-sie, w każdym razie mówi
– Wojtuś mam. W piątek jestem u ciebie.
To było za dnia. Zniecierpliwiony chcę, żeby dał mi tekst, a on „Nie!”, mistrz ceremonii skubany.
– Siadaj do fortepianu – powiada
Dopiero, kiedy usiadłem, wyciągnął kartkę, położył na pulpicie i mówi
– Graj!
Zacząłem grać, po pierwszych wersach „zamknij świat na klucz, wróć do mnie” już wiedziałem, że go „mam”, że gram hita, że na dwieście procent napisaliśmy przebój. Zbliżam się do parlanda, a Bogdan mówi
– Nie, nie. Teraz ja.
I kiedy dochodzi do finału, do słów „Dzisiaj już wiem, że w całym moim życiu Najbardziej kochałem ciebie z tamtych lat”, padłem na kolana i mówię, „ty cyniku cholerny, wiesz jak zagrać na uczuciach, dotrzeć do słuchacza, jak go zbajerować i okręcić wokół czego tam chcesz”. No, bo to był jeden z najbardziej „zawodowych” tekstów, jakie powstały do mojej piosenki.
Utwór nagrano w Katowicach, w towarzystwie Alex Bandu no i skończyło się, jak już Państwo wiedzą Złotą Płytą. Ale nie kończy się nasza historia.
Pięć lat później, Krzysztof Krawczyk był w USA, a Wojciech Trzciński współpracował z reżyserem Krzysztofem Bukowskim, ówczesnym mężem Haliny Frąckowiak. Razem tworzyli przedstawienie „Kolęda Nocka”, razem też przygotowywali kolejna płytę pani Haliny. W pewnym momencie, wspomina kompozytor, wydało mi się, że to co miało być (i było) pastiszem rock and rollowej ballady, ma w sobie pewien ładunek liryki, melodyjność, płynie na spokojnej fali. I że Halinka może te piosenkę w takich barwach pokazać. Przearanżowałem całość w takim trochę amerykańskim stylu, dodałem dużo smyków, piękne solo na saksofonie zagrał jazzowy muzyk Zbyszek Jaremko i tak powstała ballada, która niespodziewanie dała tej melodii nowe życie[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://kppg.waw.pl/Strona%202019/sngPltX.php?utwor=11664 |
3. |
http://kppg.waw.pl/Strona%202019/song.php?utwor=3488 |