Gdzie ta mała się podziała?
– woła tata.
– Co ta mała zmalowała?
– mówi brat.
Ciągle tylko: – Taka mała,
taka mała,
krasnoludek, okruszyna,
pchełka, skrzat!
A ja mam psa,
a ja mam psa,
przyniosłam go z podwórza.
A ja mam psa,
małego psa,
dla niego jestem duża.
Malutki jest i biedny jest,
bo wcale nie miał domu.
– Tatusiu, spójrz, ten pies już wie,
że duża chce mu pomóc!
Bo ja mam psa,
bo ja mam psa,
przyniosłam go z podwórza.
Bo ja mam psa,
małego psa,
dla niego jestem duża!
– Przy tej dużej to nie zginę –
myśli piesek.
– Duża wzięła mnie do domu,
dała jeść.
I wykąpie mnie ta duża,
i uczesze.
Z taką dużą to na świecie
dobrze jest!
Bo ja mam psa,
a pies ma mnie
i wie, że już nie zginie.
Więc cieszy się,
że znalazł dom
i dużych ma w rodzinie.
Pomogłam mu i on mi też
troszeczkę w życiu pomógł.
Bo kto tu jest, no kto tu jest
najmniejszy teraz w domu?
Bo ja mam psa,
bo ja mam psa,
przyniosłam go z podwórza.
Bo ja mam psa,
małego psa,
dla niego jestem duża![1]