A u nasego stangreta
to jest duzo mina,
a sakowe oj buciki
do góry cupryna.
A nasego ogrodnika
powrósłem po brodzie,
a niech un se popilnuje
jabłusek w ogrodzie.
Tyn nas tyn nas oborowy
co obrzundzo krowy,
późno wstaje, późno chodzi
i za dużo broi.
Włodarzowi gule jaje,
a i zbukowate,
a niech mo za swom robote
takum to zapłate.
A nasymu panu rzundcy
kapelus z piórami,
bo jak przysed do obory
kłócił się z dójkami.
A za dworem za oknami
rosnum se goździki
nas pan rzundca stoi w lustrze
i krynci wunsiki.
A te nase te fornole
wcale sie nie bojum,
a jak wyjadum na pole
to pół dnia przestojum.
A nasym wszystkim chłopokom
po śklanicy kwasu,
wyglundały tych dozynków
jak Zydy sabasu.[1]
1. |
Dekowski Jan Piotr, Łuczkowski Jan, Pieśni dożynkowe w Polsce środkowej, Łódź, Łódzki Dom Kultury, 1990, s. 29. |