Tytuł: |
Anna Maria |
Autor słów: |
|
Schneider, Dieter[3] |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1968 |
Ależ to było wydarzenie. Festiwal sopocki 1968 r. Na scenie najpopularniejszy wtedy polski zespół, Czerwone Gitary. Ale nie sam. Towarzyszy mu sześcioro dzieci, może ośmio-dziesięciolatków. Białe podkolanówki, takież bluzeczki i koszule, granatowe spódniczki i krótkie spodenki. Muzycy z obowiązującymi wtedy żabotami pod szyją. Seweryn Krajewski z dwunastostrunową gitarą akustyczną. Te śpiewające dzieci, jak się później okazało „wypożyczone” z jednej z trójmiejskich szkół muzycznych, to był zabieg prekursorski, pojawił się na wiele lat przed tym jak Pink Floyd z chórem dziecięcym wykonali swoją Another Brick in The Wall.
Zaczynają najmłodsi, dosyć smętnie, potem sam kompozytor. Wzrok wbity w ziemię, albo ogarniający widownię nic niewidzącym spojrzeniem. Do tego piękny soczysty dźwięk gitary.
W takich okolicznościach Świat dowiedział się o istnieniu Anny Marii, która smutną ma twarz i wciąż patrzy w dal.
Krzysztof Dzikowski, autor tekstu: Seweryn nigdy przedtem tego nie robił, po prostu przynosił mi muzykę i zostawiał pełną swobodę pisania. Ten jeden, jedyny raz przyszedł z zamówieniem. W tekście miały wystąpić słowa Anna Maria. Widziałem, że nie chce nic więcej na ten temat powiedzieć, a ja dyskrecjonalnie nie pytałem. Zdałem się na przesłanie jakie niosła muzyka i postanowiłem napisać o czekającej kobiecie. Tak jak kobieta czeka na swojego mężczyznę, który wróci z morza, albo z wojny, albo z kopalni. Wie, że grozi mu niebezpieczeństwo, spogląda przez okno, drży z niepokoju. Nie znałem tej konkretnej Anny Marii więc nie mogłem odnieść się bezpośrednio do niej, napisałem więc o tajemniczej, wyczekującej kobiecie.
Seweryn zostawił mnie z tą smutną melodią i wyjechał na koncerty. Kiedy po dwóch dniach wrócił, moja praca była skończona. Pomieszkiwał wtedy u mnie w Warszawie, więc dałem mu tekst, a on od razu wziął gitarę i prześpiewał całość. Nie miał żadnych uwag, zaakceptował mój pomysł i tak zostało.
– Trochę lakoniczna ta twoja opowieść – mówię do Dzikowskiego – zadzwonię do Seweryna może on mi powie coś więcej.
– Nie masz co dzwonić, on w ogóle nie chce rozmawiać z dziennikarzami, a już o Annie Marii, w ogóle.
A jednak spróbowałem. Przez kilka lat mieszkał w sąsiedniej miejscowości, nie znałem go zbyt dobrze, ale spotykaliśmy się u wspólnych znajomych. Był miły, sympatyczny, bardzo dowcipny. Niestety Krzysztof Dzikowski miał rację. Usłyszałem więc, że trzeba patrzeć w przyszłość, a na moje no to chociaż o „Annie Marii”, powiało z telefonu takim chłodem, że musiałem odsunąć słuchawkę, aby nie odmrozić ucha.
Jakieś informacje o tej tajemniczej dziewczynie jednak miałem. W książce To właśnie my znajdujemy takie słowa: Pytany po festiwalu sopockim kto jest adresatem (bohaterem) tej piosenki Seweryn Krajewski unikał odpowiedzi. Teraz mówi: „Napisałem i śpiewałem ten utwór dla mojej dziewczyny z Non’Stopu, nie spodziewałem się, że dostąpi on takiej popularności”.
Nie była to jednak taka zwykła dziewczyna i zwykłe uczucie. Marek Gaszyński, dotarł do wywiadu, którego kompozytor udzielił w 1996 r. polonijnemu „Dziennikowi Związkowemu”, czytamy w nim: Utwór ten miał dla mnie szczególne znaczenie – chociaż nie o wszystkim chciałbym mówić, nawet dzisiaj. Jest pewna sfera wspomnień, która powinna zostać bardzo prywatna. Jasne, że chodziło o dziewczynę, która musiała wyjechać z Polski już na zawsze. I dla niej i dla mnie był to wówczas dramat. To była pierwsza miłość, piękna, czysta, niepowtarzalna.
Oczywiście tysiące dziewcząt marzyły, żeby czekać na pięknego Seweryna. Tajemnicza postać Anny Marii, pojawiała się więc w licznych plotkach. A to, że bohaterką piosenki jest jakaś kobieta „lekkich obyczajów”, a to, że spikerka katowickiej telewizji, a to, że napisał ją dla chorej na białaczkę siostry. No bzdura na bzdurze.
Okazuje się wszakże, że jest więcej osób „pokrzywdzonych” przez wyjazd Anny Marii. Janusz Głowacki w swoim zbiorku Z głowy opisuje taką historyjkę: Chwilę przedtem, a może trochę później, rzuciła mnie prześliczna modelka Anna Maria, o której i dla której napisano piosenkę „Anna Maria smutną ma twarz”, a chóry dziecięce śpiewały ją na festiwalu w Sopocie. Otóż Anna Maria w samym rozkwicie naszej miłości otrzymała zaproszenie do modelowania w Mediolanie. I świetnie pamiętam wzruszającą jak w filmie „Casablanca” scenę naszego pożegnania na lotnisku. – Ty, Anno Mario, już do mnie nie wrócisz – mówiłem przez łzy. – Wyjdziesz tam za mąż. A ona pocieszała mnie: – Nie martw się, ukochany. Kto by tam chciał się ze mną ożenić? Wszyscy mnie przelecą i wrócę do ciebie. Nie wróciła.
A może to chodziło o inną Annę Marię[2]?
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://czerwonegitary.pl/teksty-piosenek,14.html |