Kiedyś baca krótkowidz z owieczki korzystał,
Dziwiąc się, że mu ona nie beczy, lecz śwista.
Dopiero na kolegium mu wytłumaczono
Że wyryćkał świstaka, co był po ochroną.
Walczył orzeł z sępami, aż obrósł w legendę.
Niestety – przy okazji podłapał też mendę.
Wszyscy pytają orła: – Jak walczyłeś? Świergol!
A menda w krzyk: – Spuściliśmy tym sępom wpierdol!
Wyryćkał lisek kotka na sianku przy płotku
I spytał: – Jak oceniasz ten mój wyczyn, kotku?
– Cóż – rzekł kotek – przez miesiąc nie będę mógł siedzieć,
Lecz gdyby nie ty, toby mnie wyryćkał niedźwiedź.
Dwa liski w jednym gnieździe mieściły się z trudem
Więc na zewnątrz sterczały im dwie dupy rude.
Widząc to docent Wolczew zaczął bić im brawo.
Bo myślał, że to rude, to jest Rude Pravo.
Raz do koguta z krzykiem przybiegły kurczaki:
– Tata, lis porwał mamę i wlecze ją w krzaki!
Kogut tak się śmiać zaczął, że aż wpadł do ścieku:
– Widać, że moja stara jest jeszcze na fleku!
Dorwał raz kocur nutrię nad wodą przy buku,
A że był nieźle spity, chciał jej zrobić kuku.
– Po pierwsze – rzekła nutria – ja też jestem samiec,
A po drugie się śpieszę, bo dzisiaj gra Chamiec.
Spotkał królik oślicę kiedyś w leśnej głuszy;
Myślał, że to królica, bo ma długie uszy,
Przy czym dziwnie dorodna, wielka jak chałupa,
Więc aż jęknął z zachwytu: – Rany, ale dupa!
Chciano raz o słowiku zasięgnąć opinii,
Więc się o tę opinię zwrócono do świni,
A świnia napisała w rubryce „uwagi”:
Słowik ma bardzo mały przyrost żywej wagi.
Lis i wróbel, ambitni obaj przeciwnicy
Kłócili się, kto lepiej dogodził słonicy.
Słonica, zapytana, rzekła cierpkim tonem,
Że faktycznie coś jej piszczało pod ogonem.
Raz opus na pustyni napotkał oposa
I powiada: – Cześć stary, chcesz trochę kokosa?
– Dziękuję – rzekł uprzejmie opos do opusa –
Ale tak prawdę mówiąc wolałbym kaktusa.
Szukały dwa bizony jakąś bizonicę
Wtem nagle jeden wrzasnął: – O, widzę samicę!
Po chwili jednak wraca i jęczy bidula:
– Tfu, ale żem się naciął, to była „Vistula”!
Przeniósł się szczur do miasta, rozejrzał się z wolna,
Patrzy – a za nim drepcze mała myszka polna.
Wtedy szczur oburzony rozdarł na nią pyska:
– To straszne, jak ta wiocha do miasta się wciska!
Spotkał królik lisicę ponętną i rudą
I powiada: – Chcesz stara, nauczę cię dżudo?
W rezultacie ten królik płaci alimenta
Na cztery śliczne, małe, tłuste królisięta
Wraca zając po balu w dość nietrzeźwym stanie
I patrzy, a zajęczyca z niedźwiedziem na sianie!
Skoczył zając, lecz zaraz z wściekłości ochłonął:
– Niestety – rzekł – niedźwiedzie u nas pod ochroną...
Szedł po ciemku staruszek, byłby wpadł na krzaczek,
Ale mu w tym momencie zaświecił robaczek.
Zacny staruszek mruknął, no jakoś mi leci,
Choć żem stary, to jednak robaczek mi świeci.
Raz słowik śliczne pienia wywodził na żerdzi,
A obok usiadł śmierdziel, wypiął się i śmierdzi.
Przestań – błaga go słowik – bo mnie tu szlag trafi.
Trudno – odrzekł śmierdziel – każdy robi co potrafi.
Spotkał raz pancernika pancernik wśród mięty
I pyta go: a cożeś ty taki wyrośnięty?
Na to ten duży wydał ryk okropnie gromki
I odrzekł: tażesz ja jestem pancernik Patiomkin!
Zniosła strusica jajo, całe na zielono
Struś w krzyk: z kim mnie zdradzasz ty niewierna żono!
Skąd mam wiedzieć – odparła – pytasz jak głuptasek
Wszak wiesz, że jak na mnie krzykną, chowam głowę w piasek
Współczuły raz sąsiadki pani koliberek
Pani mąż to ma raczej mały kaliberek
Owszem, odrzekła żona nie wstydząc się zwierzeń
Lecz za to na sekundę do dwustu uderzeń!
Złapał raz Rybak Rybkę Złotą, która w strachu
Przyrzekała, że załatwi mu podróż na zachód,
Lecz gdy mu załatwiła, przybiegł do niej z mordą:
– Ja chciałem do Frankfurtu, ale nie nad Odrą![1]
1. |
Waligórski, Marek |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |