Zgłoszenie do artykułu: Bakcyl

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Raz w jednym instytucie uczeni na wszelkie sposoby

Robili doświadczenia, jak by tu osłabić mikroby,

Na przykład jeden uczony budził bakterię śpiączki,

Szczypiąc tę śpiączkę pęsetką w pośladki, nóżki i rączki.

Drugi uczony czerwonkę podłączał do pompek i dętek,

Aż się robiła blada jak jaki biały krętek,

Krętka natomiast skręcano i rozkręcano biedaczka,

Od czego był bardziej żółty niż najżółciejsza żółtaczka,

Odnośnie zaś do żółtaczki, wprowadzono ją w taką rozpacz,

Że poczerniała zupełnie i była jak czarna ospa,

Podczas gdy ospę – tę czarną – macerowano w wódkach,

Więc była ciągle na kacu, jak białaczka bialutka...

A działał wśród tych uczonych Piotr Dreptak, asystent młody,

Który stosował swe własne, zupełnie odmienne metody,

I zamiast zarazki dręczyć – on karmił swoje zarazki

I ciągle się ich pytał: – Nie zjecie, zarazki, kaszki?

No więc zarazki wciąż rosły, wpierw były jak turkucie,

Potem ogromne jak myszy latały po instytucie,

Na próżno woźny je z miotłą jak oszalały ganiał –

Nie dość, że się z niego śmiały, to mu jeszcze wyżerały śniadania.

Aż kiedy profesorowi przegryzły w aucie resor,

To wtedy Piotra Dreptaka wezwał do siebie profesor

I obaj włożyli płaszcze, i poszli się przejść na deptak,

A pan profesor rzecze: – Drogi kolego Dreptak,

Rozumiem że doświadczenia, badani, cacy-cacy,

Ale jak dalej tak pójdzie, to ja was wyleję z pracy!

Rzecz jasna, że ma pan dość duże, ba, szokujące wyniki,

Lecz rób pan to sobie gdzie indziej, ot, idź pan hoduj tuczniki...

– Chwileczkę! – Piotr Dreptak na to, prędziutko teczkę odmyka

I z wnętrza wyjmuje bakcyla wielkiego jak królika:

– Zobacz pan, profesorze, gdy mamy taką gadzinę,

Możemy streptomycynę wyrzucić i penicylinę!

Lekarz przy mikroskopie oczu już niszczyć nie musi,

Bo bierze to bydlę za szyję i je po prostu dusi...

I rzeczywiście udusił Piotr Dreptak tego zarazka,

Więc pan profesor Dreptaka chwalił, całował i głaskał,

Załatwił mu order, mieszkanie, fiata, Nagrodę Nobla,

I wszyscy koledzy się zeszli, żeby ten Dreptak to oblał,

A Dreptak siedzi ponury nad uduszoną zwierzyną

I szloch mu wyrywa się z piersi, a z oczu łzy wielkie mu płyną...

– Dlaczego – pytają koledzy – nie chcesz zabawić się z nami?

– A bo jak dusiłem Kubusia, to on tak łypał oczkami...

Tu biedny Dreptak o ścianę uderzył głową trzy razy...

Oj, można się, można przywiązać i do najgorszej zarazy![1]

Bibliografia

1. 

Waligórski, Marek
Prywatne archiwum Marka Waligórskiego – syna Andrzeja Waligórskiego.

2. 

http://waligorski.art.pl
Strona internetowa poświęcona twórczości Andrzeja Waligórskiego [odczyt: 10.09.2018].

3. 

Kozłowska, Agnieszka