Posłuchajcie gawiedzi, co tutaj siedzi,
Ballady o dwóch, błaznach
Był raz zamek i było królestwo
Gdzie stary błazen miał swoje jestestwo.
Wiedział, co zrobić by słyszeć: „Brawo!”
Wiedzą swą dzielił się chętnie i żwawo
Nie był jedynym błaznem w królestwie
Był jeden młodszy znacznie jeszcze.
Mieszkali obaj w tym samym królestwie
nie wiedzieli wtedy o sobie jeszcze
Aż do dnia ważnego by się zdało
Gdy ich spotkanie nastąpić miało
Spotkali się chyba w jakiejś gospodzie
Postanowili pracować w zgodzie.
Spotkania trwały po wiele godzin
By arcydzieło mogli wypłodzić
Uczyli się od siebie wzajem
Uzupełniali się doskonale
Każdy używał innej techniki
Każdy miał swoje sprawdzone myki
Starszy kierował się tradycjami
Młodszy nowymi poszukiwaniami
Obaj dawali, co mieli najlepsze
Młody skecze, a stary wiersze
Czasem piosenka też się zdarzyła
Monolog, scenka, czy pantomima
Lecz jak to bywa w takich balladach
zdarzy coś, co nie wypada
Chociaż występy świetne dawali
To jednak za sobą nie przepadali
Do tego, co stare ciągnęło starego.
I jakoś mu nie w smak popisy młodego
Młodemu nowe wygląda pięknie
Na stare zerka raczej niechętnie
Po jakimś czasie – tak między nami
Każdy podążał własnymi ścieżkami
Młodszy po innych jął jeździć królestwach.
A starszy polubił już własne jestestwa.
Raz stary zobaczył występ młodego
Nie poznał własnych nauk u niego.
Obaj na siebie patrzą spod byka
A radość?… Cóż radość umyka.
Jak dać gawiedzi chwile radości?
Któryż z nich wie lepiej – niezgody kości.
Ludowa mądrość niech wam zostanie
Że dla każdego jest miejsce na sianie[1]
1. |
Jaros, Jarosław |
2. |