Ballada o brzasku

Zgłoszenie do artykułu: Ballada o brzasku

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

W krainie drżącej jak żebraka dłoń

ogromny stanął dom

zapłonął lamp tysiącami

kryształami luster lśnił

dokoła tłum bezdomnych ślepców stał

w uporze niemym trwał

i wierzył, że kiedyś ruszy korytarzami

gdzie ktoś źródło światła skrył

w krainie biednej jak żebraczy grosz

do bramy biec chciał ktoś

by wyrwać kilka promieni

lecz gdy zrobił pierwszy krok:

zniknęła nagle barwna świateł gra

strawiła jasność rdza

i czarny kurz opadł na zamarły tłum cieni

i pokrywa wszystko mrok

przez pęknięty dach,

przez wyrwane drzwi,

znikąd wpada strach i drwi

z ciszy, która zamienia się w śpiew

choć niechciane sny

budzą nagły gniew

złagodzi poryw światło szeleszczące

w konarach drzew

w krainie pustej jak żebraczy wór

ruina sięga chmur,

nagimi świeci murami

własną pustkę wchłonąć chce

dokoła tłum bezdomnych ślepców trwa

złudzenia ciągle ma

i niemoc swą okłamuje wciąż marzeniami

w których zorza rodzi się

przez pęknięty dach,

przez wyrwane drzwi,

znikąd wpada strach i drwi

z blasku, który opada ze ścian

chociaż bandaż mgły

nie łagodzi ran

nadejdzie chwila kiedy wzejdzie słońce

przez pęknięty dach,

przez wyrwane drzwi,

znikąd wpada strach i drwi

z ciszy, która zamienia się w śpiew

choć niechciane sny

budzą nagły gniew

złagodzi poryw światło

które rodzi się[2]

Bibliografia

1. 

Wolański, Ryszard

2. 

http://www.michalbajor.pl/
Oficjalna strona internetowa Michała Bajora [odczyt: 23.10.2015].