Nocą chodzę w lesie
wokół dziki gąszcz,
tu mnie tylko serca
ból zapędzić mógł,
w dzikim lesie
smutny chodzę wciąż,
nie zlituje się nade mną Bóg.
Miałem dom, lecz spłonął,
zła dola.
Wina szczep wysechł już,
też boli.
Ktoś konia ukradł mi
dzień w dzień cierp.
A różę wzięto mi
to moja śmierć.
Odkąd mi zabrano
najpiękniejszą z róż
smutne moje życie
już bym umrzeć mógł.
W dzikim lesie smutny chodzę wciąż
nie zlituje się nade mną Bóg.[1]