Ludzie są jacy są,
ludziom niewiele się marzy,
mało chcą, grzecznie śpią,
przegrani, trwożni, szarzy.
A mnie gna, goni mnie,
myśl, że coś jednak się zdarzy,
że lśni w noc okno, gdzie
jest Dulcynea, moja nadzieja,
moja nadzieja, moja nadzieja
Nieprawda, że
ostatni błędny rycerz zasnął
że jego duch
u Elizejskich stoi bram,
on żyje wciąż,
za zbroję ma uczciwość własną,
precz rzucił miecz,
lecz honor, honor ma ten sam!
Obcy mu spokój święty
i snu cieplutki koc,
drogę mu ognik błędny
wskazuje w noc.
A on, on wciąż wyzywa
na pojedynek los,
uczciwość za uczciwość
a cios za cios/bis
Nieprawda, że
ostatni błędny rycerz pojął,
że odejść czas,
że nie ma sensu walczyć już,
on żyje wciąż,
czyste sumienie ma za zbroję
i wierzy, że
jest gdzieś otwarte okno
i Dulcynea, jego nadzieja,
Jego nadzieja/bis
Nieprawda, że
żywot rycerza kresu dobiegł,
że nie brzmi w noc
wdzięczną canzoną jego głos
nieprawda, bo
on może odżyć we mnie w tobie
by wyzwać los
uczciwość za uczciwość
cios za cios/bis[1]