Zimową nocą śnieżnobiałą
w dal uniósł cię wojenny wiatr,
do świtu śniegiem przysypało
ostatni twój w ogrodzie ślad.
W lipcowym skwarze
w styczniowym chłodzie
pełniłeś swój żołnierski trud.
Tym bliżej sercu byłeś co dzień,
im bliżej kraju front cię wiódł.
By na naszej ulicy słoneczny blask zaświecił,
by na nowo zburzony wznieść dom,
aby dźwięczał dzień każdy radosnym śmiechem dzieci
w noc zimową odszedłeś na front.
Czasem się schylasz nad łóżeczkiem,
w którym śpi mały synek nasz.
Dlaczego chmurzy się troszeczkę,
twa dobra, uśmiechnięta twarz?
Ja wiem: na nasze młode życie
niejeden jeszcze czyha wróg.
Dlatego musisz nienawidzieć,
by syn nasz tylko kochać mógł.
By na naszej ulicy słoneczny blask zaświecił,
by na nowo zburzony wznieść dom,
aby dźwięczał dzień każdy radosnym śmiechem dzieci
w noc zimową odszedłeś na front.[1]