Byłem w Warszawie, gdy pociąg ruszył,
Gdy pociąg ruszył, z pociągu dym,
Tam młody więzień do Oświęcimia
Na lat szesnaście skazany był.
Gdy pociąg stanął i ja wyszedłem,
To straszny widok ukazał się:
Widzę gmach wielki – to obóz karny,
Dokoła wodą otoczony.
Czterech żandarmów mnie pilnowało,
Bali się, abym nie uciekł im.
Do małej celi mnie wprowadzili
I tam do rana musiałem być.
Nazajutrz rano, gdym się obudził,
Drzwi się otwarły do celi mej,
Dozorca ostrym głosem zawołał:
Wstań, młody więźniu, ubieraj się!
Gdy się ubrałem w więzienne szaty
I pomyślałem o losie swym,
Kiedy ja wrócę do swojej chaty,
Kiedy ja wrócę do lubej swej.
Dziesięć miesięcy już upłynęło,
Jakżem cię widział ostatni raz,
Byłem rumiany i pełen życia,
Jak sobie wspomnę ten dawny czas.[1]
1. |
Świrko Stanisław, Z pieśnią i karabinem: pieśni partyzanckie i okupacyjne z lat 1939–1945: wybór materiałów z konkursu ZMW i „Nowej Wsi”, Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971, s. 274, 275. |