Cicho, cichutko, cichuteńko
Wieczór się rozpoczyna
Światła latarni błądzą po ciemku
Ich blask przykrywa warstwą cienką mury
Dodaje ciszy dźwiękom
Wchodzisz po schodach...
Czy to rytm kroków, czy moje tętno?
Chwytasz za klamkę...
Jak tu trafiłeś,
Jak mnie znalazłeś?
Przecież jest ciemno
Cicho, cichutko, cichuteńko
Nic się nie przypomina
Płomyk zapałki osłaniam ręką
Jej żar ogrzewa warstwę cienką skóry
I uspokaja tętno
Więc nie zostaniesz...
A ja nie pytam, dokąd stąd wracasz
Mówisz odchodzę...
Już nie pamiętam co to oznacza
Chwytasz za klamkę...
Już nie pamiętam co to oznacza
Cicho, diabelnie cichuteńko
Samotność się zaczyna
Utkana niewidzialną ręką
Owija mnie materią miękką
Jak mróz Jak obłok snu Jak ciemność
Jak wielka peleryna
Chwytam za klamkę
I z każdą chwilą wciąż mniej pamiętam
Stopień po stopniu
Co to za droga i dokąd sięga
Skąd znam tę drogę?
I dokąd sięga?[1]
1. |
http://www.jerzysatanowski.com/ |