Cóż się to dzieje? Czyli na jawie
wdzięcznym widokiem serce me bawię?
Dziecię leży bez odzieży,
kawalkata z nieba bieży,
tłum k’nam aniołów.
Dość w lichej szopce i nader pustej,
kędy się przykrzy Boreasz szusty(1),
w szczupłym ciałku Bóg się mieści,
Panna z Synaczkiem się pieści;
cud zbyt widziany.
Jakże nie patrzeć na ten cud z nieba?
Więc nam też spieszyć do Pana trzeba,
któremu przez czas tak długi
bydlęta świadczą usługi,
wół, muł, puchając.[1]
(1) staropolskie „świszczący”, „szumny”.