Kiedy mnie do wojska brali
tato rzekł mi: Synu,
bacz byś dobrym był żołnierzem,
nie przynieś mi wstydu”.
Nawet gdyby cię tam kapral
raz-drugi przegonił,
bacz, by „jabłko nie daleko
padło od jabłoni”.
Z naszym tatą nie ma,
wiem to nie od dzisiaj,
zwłaszcza, że mi palcem groził,
abym lepiej słyszał.
Tato rękę ma murarską
i nieźle nią włada,
jak już sobie życzy czegoś,
to nie żeby gadać!
Rzekłem: „Tato, śpij spokojnie
i spokojna głowa –
jak nikt inny będę strzelał,
jak nikt maszerował.
Obaj – tato – wszak jesteśmy
z murarskiego fachu,
będę w wojsku, jak w robocie,
tato – nie ma strachu”.
Dzisiaj czyste mam sumienie,
dotrzymałem słowa,
zna mnie każdy w batalionie,
zna cała budowa!
Przecie o mnie sam dowódca
ojcu tak powiadał:
„Dobre jabłko nie daleko
od jabłoni spada!”