To był dziwny rok, nie zapomnę, że
Całe lato padał deszcz. Jak tu zrobić krok,
Gdy przez całe dnie z nieba kapie zimna ciecz?
Było tak, aż ktoś skrzyknął chętnych trzech,
A tą czwartą byłam ja. Czasu miałam dość
I to był mój pech, że zaczęła się ta gra.
Dwa karo, gdy w ręku atuty masz?!
Ty sam się w kabałę pchasz,
Zastanów się chociaż raz!
O, jej, jej, jej, o, Karol,
Na kartach się trzeba znać,
A jeśli nie umiesz grać,
Rzuć karty i powiedz – pas!
Diabli wzięli fart,
Leżę już bez dwóch,
Ale trudno, karta – stół...
To był kiepski żart,
Pudło z obu luf,
A straciłam zdrowia pół.
Lecz za jakiś czas
Wołasz znów od drzwi,
Że mi rewanż musisz dać.
Zapał we mnie zgasł,
Gdy ujrzałam wist
I wolałam z dziadkiem grać!
Dwa karo, gdy w ręku atuty masz...
Tak przez kilka dni
Zanudzałeś mnie,
Żeby razem zagrać znów,
Siadłam więc do gry
No i stało się –
– Wkrótce odbył się nasz ślub.
Życie to nie brydż,
Teraz graj już sam –
– No i gdzie swój atut masz?
Nie poradzisz nic,
Bo gdy kontrę dam,
Bez wahania powiesz – pas...
Dwa karo, gdy w ręku atuty masz...[1]
1. |
http://www.teksty.agencja-as.pl/product_info.php?products_id=521 |
2. |
https://online.zaiks.org.pl/utwory-muzyczne/24410 |