Gdy byłem chłopcem, chciałem być żołnierzem,
miałem szabelkę i z gazety hełm,
i kilka ołowianych żołnierzyków,
co przelewali w moich bitwach krew.
Od rana trwała ołowiana wojna,
rozbrzmiewał komendami cały dom,
na każdy rozkaz grzmiała z armat salwa,
zmieniałem jednym gestem cały front.
Minęły dawno dni beztroskich zabaw,
zaginął po żołnierzach moich ślad,
lecz kiedy myślę o chłopięcych latach,
inaczej patrzę na zabawę swą.
Na pewno lepiej byłoby na świecie
bez wielkich wojen i armatnich salw,
żołnierzy mógłbyś kupić tylko w sklepie,