W lody po wyspy Faeroe, w dół po Hiszpanii brzeg,
Na zachód przez Atlantyk i znów w arktyczny śnieg.
Przez wszystkie wody świata – tysiące dróg i przejść,
Albo gonisz za rybą, albo trałujesz sieć.
Kołem fortuny Boże kręć,
W opiece chciej mnie mieć,
Gdy trałuję sieć.
Wracasz na nocny połów, znów ryb okropny smród
I mroźny wiatr i sztorm, co niesie do piekła wrót.
Znów ta najgorsza z gier, gdzie stawką w tej grze jest śmierć.
Znów trzeba walczyć z falą, znowu trałować sieć.
Kołem fortuny Boże kręć...
Włok już spływa za burtę, w głębiny morskich wód.
Na wiatr korzystny czekanie, czekanie na szczęścia łut
W górę, gdy nasze sieci wypełni srebrny śledź
I w dół ją do ładowni – wytrałowaną sieć
Kołem fortuny Boże kręć...
Wiatr znowu pachnie lądem, odpływ wymywa sól,
Cień znajomego brzegu tłumi tęsknoty ból.
A gdy już tam się znajdziesz, w opowieść toast wpleć
I wypijemy zdrowie za trałujących sieć.
Kołem fortuny Boże kręć...[2]
1. |
|
2. |
http://czteryrefy.pl/ |