Wszystkie skarby świata tego
oddać musiałby królowi
jego sługa Girineldo,
by naprawić to, co zrobił.
Wczesnym rankiem dnia pewnego,
gdy doglądał pańskiej zbroi,
zawołała wtem do niego
żona króla z komnat swoich:
– Girineldo, Girineldo,
uwierz, proszę, słowom moim,
czekać będę przyjścia twego
w moim łożu dzisiaj w nocy.
– Pani, drwisz ze sługi swego,
bo za tobą siła stoi.
– Wcale nie drwię, Girineldo,
czekam dzisiaj w łożu moim.
– Wyznacz więc godzinę jedną,
kiedy przyjść mam do alkowy.
– Kiedy tylko wzejdzie miesiąc,
ty do przyjścia bądź gotowy.
Gwiazdy już na niebie świecą,
księżyc przeszedł już pół drogi.
– Co się stało, Girineldo?
Czemu jeszcze nie nadchodzisz?
Rozgwieżdżone dzisiaj niebo,
jak za dnia tak jasno w nocy,
ale w zamku wszędzie ciemność,
Girineldo w drzwiach już stoi.
Wreszcie więc kochanka swego
już królowej widzą oczy,
czule tuli się do niego,
już ich miłość ma w swej mocy.
Wnet zmęczeni cicho leżą,
sen głęboki ich zaskoczył,
kiedy, oczom swym nie wierząc,
niespodzianie król nadchodzi.
– Co mam zrobić z tą kobietą?
Wszak nie mogę zabić żony!
Jeśli zginie Girineldo,
honor mój wraz z nim stracony…
Lepiej niech to skryje ciemność,
niech się nikt nie dowie o tym,
nigdy jeszcze wszak kobieta
nie oparła się miłości…[1]
1. |
Zespół Reprezentacyjny |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |