Królewskie dwa żaglowce opuściły Anglii brzeg,
Wiej wietrze, nam wiej, wiej wietrze z całych sił!
Jeden zwał się „Prince of Luther”, a ten drugi „Prince of Wales”,
Płyńmy dalej wzdłuż wybrzeży High Barbaree.
„Hej, który tam na maszcie?” – Starego słychać wrzask,
„Patrz uważnie dookoła, potem wszystko melduj nam.”
„Przed dziobem nic nie widać i za rufą pusto też,
Ale z nawietrznej jakiś statek zmienił kurs i zbliża się.”
„Ahoj! Hey, ahoj!” – kapitan znów się drze.
„Kim jesteś śmiałku? Komu służysz? Czego od nas chcesz?”
„Nie służę królowej, panem jestem sobie sam,
A kamraci z mej załogi, statek wnet splądrują wam.”
Gruchnęły nasze działa, potem salwa jeszcze raz,
Aż dzielny „Prince of Luther” piracki złamał maszt.
„Litości!” - błagał pirat – „To ostatnie chwile me!”
I wreszcie znalazł litość, kiedy spoczął już na dnie.[2]
1. |
|
2. |
http://czteryrefy.pl/ |