Przyszedł do mnie, jak do swego,
twarz z powieści Witkacego
miał.
I dwie książki. Jak nie patrzeć –
Bursa Andrzej i Wojaczek
Ra-
fał.
W oczach miał zmęczenie światem
i chciał ze mną, tak jak z bratem
iść
w rozmowy szał;
więc od razu, bez przymiarki,
takie słowne dwa ogarki
mi
dał:
Siedząc, zawsze siedź,
idąc, zawsze idź.
Pierwsze kroki stawiaj w chmurach,
choćbyś wiedział, że nie wskórasz
w takich chmurach nic.
Absolutnie nic.
Kiedy mówisz, mów,
kiedy milczysz, milcz.
Niechaj wielka będzie cisza,
tak, by każdy ją usłyszał
głośniej, niż twój krzyk,
więc: kiedy milczysz – milcz.
Milczeliśmy przez godzinę,
popijając połowinę
pod
kwas.
Gdy byliśmy już w rozpędzie,
wstał, powiedział: „na mnie będzie
już
czas”.
Jeszcze na mnie spojrzał, jak ten,
który miał miasteczka – każdy
wie,
gdzie.
Na odchodnym, bez przymiarki,
rzucił słowne dwa ogarki,
bym pamiętał,
że:
Siedząc, zawsze siedź,
idąc, zawsze idź.
Pierwsze kroki stawiaj w chmurach,
choćbyś wiedział, że nie wskórasz
w takich chmurach nic.
Absolutnie nic.
Kiedy mówisz, mów,
kiedy milczysz, milcz.
Niechaj wielka będzie cisza,
tak, by każdy ją usłyszał
głośniej, niż twój krzyk,
więc: kiedy milczysz – milcz.[1]
1. |
http://www.grzegorztomczak.art.pl/ |