Wspomnienia do siebie to mają,
że zawsze, chcesz czy nie chcesz, wracają
i bywa, koń stary się wzruszy, wzruszy,
gdy wieje jesienny wiatr.
Mówicie: romantyzm, głupota,
a może to po prostu tęsknota -
wiatr wieje i serce się kruszy, kruszy,
a w głowie już inny świat.
Pieczony ziemniak, iskra z ogniska
i jakiś chłopak, który siedzi blisko,
pieczony ziemniak, mundurów krąg,
jesienny, chłodny wiatr i ciepło naszych rąk.
No proszę, już łezka za łezką,
i robi się tak jakoś niebiesko,
łagodnie i tkliwie o zmierzchu, zmierzchu,
gdy wieje jesienny wiatr.
Mówicie: romantyzm, głupota,
a może to po prostu tęsknota
za chwilą, co dawno już przeszła, przeszła,
lecz wraca, gdy wieje wiatr.[1]