Ktoś mówił: pan
to ma w głowie pstro.
No to co,
że mam.
Ktoś mówił mi:
czas spoważnieć by.
Już ten wiek,
żeby mieć
trochę trosk,
bo:
Ja to się cieszę byle czym
(byle co go cieszy),
ja to się cieszę byle czym
(byle co go cieszy).
To może być
fakt, że kwitnie mak,
i hak, co chciałbym wbić, lecz jak?
Ja to się cieszę byle czym
(byle co go cieszy),
ja to się cieszę byle czym
(byle co go cieszy).
To może być
zgrzyt niemodnych płyt
i dżem, co z białych spodni jem.
I słońce, co rozlepia mi
na twarzy piegi trzysta trzy,
i grad, co mi na głowę spadł,
dziurawy dach,
na wróble strach,
i czarny kot,
krzywe jot,
bo:
Ja to się cieszę byle czym
(byle co go cieszy),
ja to się cieszę byle czym
(byle co go cieszy).
To może być
tran na zdrowia stan
i pan, co mi rozkręcił kran.
Ja to się cieszę byle czym
(byle co go cieszy),
Ja to się cieszę byle czym
(byle co go cieszy).
To może być
zgrzyt niemodnych płyt
i nawet ty też możesz być![1]