Po wiślanej modrej fali
piosenki nasze biegły,
gdyśmy nowe, piękne miasta budowali
z pieśni, z marzeń i z cegły.
Raz dziewczyna do nas przyszła
w złoty, ciepły ranek.
Miała jasne oczy, modre niby Wisła
i policzki rumiane.
Miała jasne oczy, modre niby Wisła
i policzki rumiane.
Najpiękniejsze jabłka w sadzie
z drzew strąciła jesień.
Wielu dzielnych chłopców dziewczę zna w brygadzie.
Koszyk jabłek nam niesie.
Wielu dzielnych chłopców dziewczę zna w brygadzie.
Koszyk jabłek nam niesie.
Tyle gwaru, tyle krzyku...
Jabłek było mało –
i dla Janka, co wśród nas był przewodnikiem,
dano w koszyku zostało.
I dla Janka, co wśród nas był przewodnikiem,
dano w koszyku zostało.
Nie zmartwiła się dziewuszka
i tak pomyślała:
„Przecież buzię mam rumianą jak jabłuszko.
Chłopcu krzywda się stała...
Przecież buzię mam rumianą jak jabłuszko...”
No i buzi mu dała.[1]