Nowe jabłuszko w sen zapadło na trawie.
Szedł pan kapral uliczką, zerknął na nie ciekawie.
Zerknął, stanął i stoi, pary z gęby nie puszcza,
pewno nigdy nie widział chrapiącego jabłuszka.
O jabłuszko, jabłuszko,
jabłuszko pełne snu!
O, gdzie spojrzeć, jabłuszko,
jabłuszko tam i tu!
O, gdzie spojrzeć, jabłuszko,
jabłuszko pełne snu,
jabłuszko tam i tu!
Długo głowił się kapral, aż się ujął pod boki.
Cóż się mogło jabłuszku przyśnić we śnie głębokim?
Może słońce sierpniowe, ten generał jabłuszek?
Może całus od gruszek lub na zimę kożuszek?
O jabłuszko, jabłuszko...
Wtem usłyszał, że jabłko we śnie mówi do niego:
„Weź mój rubin i złoto, nie bądź gapą, kolego!”
Po czym zaraz czmychnęło za jeziora i lasy,
nie dogonił go kapral, choć pogubił obcasy.
O jabłuszko, jabłuszko...
Będzie za to mozolnie w pace liczyć dni długie.
Oj, nieprędko pan kapral znowu będzie miał w czubie.
Wy nie śmiejcie się z niego, wszak morowe z was chłopy,
wam też mogą się przyśnić, bo się liczą na kopy.
O jabłuszka, jabłuszka,
jabłuszka pełne snu!
O, gdzie spojrzeć, jabłuszka,
jabłuszka tam i tu!
O, gdzie spojrzeć, jabłuszka,
jabłuszka pełne snu,
jabłuszka tam i tu![2]