Jesień mnie cieniem zwiędłych drzew dotyka,
słońce rozpływa się gasnącym złotem,
pierścień dni moich z wolna się zamyka,
czas mnie otoczył zwartym żywopłotem.
Ledwo ponadeń mogę sięgnąć okiem
na pola szarym cichnące milczeniem,
serce uśmierza się tętnem głębokiem,
czemu nachodzisz mnie wiosno wspomnieniem?
Tak wiele ważnych spraw mam do zachodu,
zanim z mym cieniem zostaniemy sami,
czemu mi rzucasz kamień do ogrodu
i mącisz moją rozmowę z ptakami?[1]