Znam uliczkę w pewnym mieście,
w pewnym mieście, w pewnym kraju,
tam w akacji i w agreście
ptaki śpiewem mnie witają...
i bałałajka,
jak senna bajka,
i bałałajka
w jesiennej mgle.
Z dalekiej strony
głos jej zmęczony
w uliczce błądzi i woła mnie.
Może znajdzie się w tym mieście
wśród akacji i w agreście,
może znajdzie mnie tą nutką,
jak przed laty, choć na krótko...
ta bałałajka,
jak senna bajka,
ta bałałajka
w jesiennej mgle.
Z dalekiej strony...
Oddział ruszyć miał na wroga,
lśnił u boku ostry bagnet,
i mówiły „Wróć, na Boga!” –
czyjeś oczy, oczy czarne...
i bałałajka,
jak senna bajka,
i bałałajka
w jesiennej mgle.
Z dalekiej strony...
Jest uliczka w pewnym mieście,
tam dziewczyna na mnie czeka.
Jakże wrócę do niej wreszcie,
gdy już tego miasta nie ma?
Jest bałałajka,
jak senna bajka,
jest bałałajka
w jesiennej mgle.
Z dalekiej strony...[2]