O sen o szpadzie, o sen o potędze,
Przemoc najcięższych, niespełnionych win...
I powstał twardo w podziemiach wykuty
Czyn.
Przysiąg na sercach rzeźbione wersety
Pieczęcią krzywdy otoczono w krąg...
Hej! Zedrą pieczęć błyszczące bagnety,
Spełnią przysięgi cięcia młodych rąk.
I polskiej ziemi starej, wiecznej księdze
Zatarte słowa znów odczytał syn
I poszedł cichy bez pychy i buty
Na czyn.
Piszą się dzieje, sypią się kurhany.
Płoną domostwa, padają namioty...
Lecz krwią się jęczą niezgojone rany,
Lecz krwią się koją drapieżne tęsknoty...
A pod dotknięciem Twej hetmańskiej laski
Chwila dziejowa iści się i stawa,
I różowieją krzywopłoty, piaski,
A straż przy grobach znowu czyni Sława.
Wolność, hej, Wolność!
Drży bór od granatów,
Kule w pnie walą tępo jak siekiera
Ktoś zginął – o, śmierć jak żałobny tkacz
Owija zimne ciało bohatera...
0, jęk – Ktoś wolno idzie do zaświatów...
Nie słuchaj, Wodzu!
(Gdzieś rozłkał się płacz...)
Nie słuchaj, Wodzu!
(Daleko, daleko
Jakieś matczyne, biedne, stare ręce
Gładzą mięciuchne włosy pacholęce –
Gładzą w marzeniu, lecz już pod powieką
Łzy się zebrały, źródło, co uderzy
Gorącą falą na grób jeszcze świeży).
Nie słuchaj, Wodzu!
(Tam, ktoś taki kona
Co ukochane sam rozplótł ramiona,
By jęk jej wzroku nie mącił mu w drogach
Żołnierskiej służby –
W ułańskich ostrogach
Miał kitę włosów jasnych jako len...)
– Nie słuchaj, Wodzu! To jest blady sen
W cieniu niewieścich przyczajony szat,
To szept, co cicho do stóp Polski padł
I skonał w blasku Jej chwały.
O, bór się zatrząsł, armaty zagrały,
Granaty biją, a przysiąg wersety
Piszą ściemniałe już od krwi bagnety...
W tej księdze, która dnie Chwały pamięta
Stają Twe orły i Twoje orlęta,
Wodzu!
– Ziemia drży,
Serca mocą zapału objęte:
Gdzieś słychać płacz? Gdzieś płyną łzy?
Ktoś ginie w ogniu, w dymie?
Słychać? – Nie. Wszystko zagłusza imię
Wielkie, święte...
I jedna trwa tylko przemoc win,
I jeden jest tylko czyn