Znalazłam dziś niedoparowaną skarpetkę
Złamałeś zakaz – umowa była inna
Sięgnęłabym na twoim miejscu po żyletkę
Podcięła żyły, biła w pierś – czuła się winna
Jak mogłeś tak zostawić ją całkiem samotną
W tym podłym świecie, na pastwę losu złego
Ta druga w pralce jest teraz taką markotną
Dowody to uchybienia twego
A mogły razem pięknie tak wirować
W czterdziestu stopniach, obrotów tysiąc sto
Teraz rozpacz każe sercu konać
Samotność to jest taki ciężki los
Skarpetkowy los
Nie do pary los
Źle mi tak
Tak
Źle mi tak
Szafa ta
jest pusta
doła mam
Źle mi tak
tak
źle
Nie mam co włożyć
Na siebie
oj, oj
Wstawaj już wstawaj już
Otwórz oczka swe
Wstawaj już wstawaj już
No już podnoś się
Czeka na Ciebie
Taki piękny dzień
Do roboty zabierz się
Wstawaj już wstawaj już
Otwórz oczka swe
Wstawaj już wstawaj już
No już podnoś się
Odrzuć wreszcie sny, bo Ty
Będziesz walczył tak jak nikt
Dzieci do szkoły odwieźć trza
Przy okazji wyprowadzić psa
I żwirek u kota wynieść, wysypać i włożyć nowy
A potem do pracy jedź i zarabiaj, no weź już wstawaj
Wstawaj bo już po szóstej trzydzieści dwie
Miałeś dać mi perły diamenty
Mercedesa i tuzin róż
Gdzie są moje apartamenty
Mam Ciebie dosyć już[1]
1. |
Kabaret A Jak! |
2. |