Budzę się rano, spoglądam w lustro,
Widzę twarz smutną, śmieszną i pustą,
Przekrwione oczy, skóra z gliny,
Synalek Chały i Popeliny...
Hejże, trefnisiu, ja ciebie znam,
Czy ty nie jesteś Piotruś Pan?
Wybacz mi błaźnie, przywódco dzieci –
Z taką nadwagą nigdzie nie wzlecisz.
Skąd jest ta gęba dziwnie znajoma?
Paryż, czy Dania... raczej Werona!
To ty po murach jak alpinista
Wlazłeś na balkon, skąd Julia czysta
Spojrzenia słała pełne zachęty,
Lecz jak na balkon wszedł ksiądz Laurenty?
Tyś jest Romeo, amant najsłodszy?
Nie, tamten żonkoś był dużo młodszy.
Jak się nazywasz, drewniana głowo?
Poznałem ciebie, mogę dać słowo,
Tylko, że wtedy nos miałeś dłuższy,
Zwłaszcza gdyś kłamstwo lał ludziom w uszy.
Pajac. Pinokio. Duszyczka tycia,
Podążająca za wodą życia.
Więc jesteś synem Dżepetta – cieśli,
Nie, nie pasujesz do mojej pieśni!
Kim jest ten marny „Być-albo-nie-być” –
Uosobieniem chwiejności przeżyć?
Hamletyzm uczuć, rozdarcie duszy
Nikogo dzisiaj nie mogą wzruszyć.
Miłość Ofelii uroczej, pięknej –
Straciłeś w strachu przed własnym lękiem.
Jesteś Hamletem? Nie, tak nie będzie –
Tyś jest ode mnie w większym obłędzie.
Skąd znam ten pochód fasonów twarzy?
Nigdy nie miałem głowy do nazwisk,
A tu ze wszystkich stron atakują
Dziesiątki facjat: Konrad, Don Juan,
Szwejk – dobry wojak, Papkin i Chochoł –
Wszyscy do ciebie podobni trochę!...
Jest! Eureka! Przetkany zator!
Tyś jest po prostu pijaczek – aktor,
Któremu Vena, również naćpana,
Mąci pod czaszką każdego rana.[1]
1. |
Gurłacz, Grzegorz |
2. |