Wtedy nie było nic prócz żłobu,
na dnie Kosmosu, w pudełeczku
– potem i zawsze i na wieki
jest Amen w złotym puzdereczku.
Wtedy nie było nic prócz wiatru,
co cicho w żłobie chciał poleżeć
– potem i zawsze, owo Tchnienie,
które do Wszystkich chce należeć.
Wtedy nie było nic prócz gwiazdy,
nad pudełeczkiem czuwającej,
– potem i zawsze i na wieki
jest Dziecię Boskie, kochające.
Wtedy nie było drzwi ni okien,
w bydlęcej szopie pod Betlejem
– teraz są szkiełka kolorowe,
do których się Dzieciątko śmieje.
Wtedy nie było świętych pańskich,
oprócz Józefa i Matuli
– teraz z witraży tłum się garnie,
żeby zabawić, by utulić.
Teraz i zawsze i na amen,
Światłość najczulsza tu przenika,
przez dusz witraże, ku Dzieciątku
– w serdecznych ciepłych bazylikach.[1]