Namiot ogromny z błękitu,
wsparty na drzewach jak maszty.
W dzień, wśród połonin,
wiatr nam w nim zaśpiewa,
rozświetlą nocą gwiazd latarki... Hej!
Dun daga dan, dan daga...
Słońca złociste promienie
plotą warkocze w konarach.
Fromborski księżyc
znów nas tu odnalazł,
wysoko zawisł nad bukami.
Dan daga dan, dan daga...
Ścieżką niedźwiedzią i rysią,
szlakiem północnych puchaczy
błądzi wspomnienie
pętlą obwodnicy
i z Cisnej zerka na Komańczę.
Dan daga dan, dan daga...
Tu, pośród dębów i grabów,
nigdy nie będą dni szare,
wiosną zielone, latem kolorowe,
jesienią złote, zimą białe.
Dan daga dan, dan daga...[1]