Skończona robota,
oto dziś sobota,
rejwach w gołębnikach,
piwko po sklepikach.
Malowane lale
idą w Polskę szaleć,
wieczór już „Pod Karpiem”
za kieszenie szarpie.
Zabawy nie ma, nie ma, choć płacone,
i nie kołysze knajpa się jak okręt,
/zabawa jeszcze będzie, siadaj koleś,
zaczekaj, niech no przyjdą chłopcy z Mokrej./bis
Przyjdą – obojętnie,
piwko – bardzo chętnie,
siądą – ładnie, grzecznie,
krawat – niekoniecznie,
patrzą – jakiś frajer
Kaśce wstawia bajer,
mowę zakładają,
zjeżdżaj stąd jak zając.
Zabawa będzie, zjeżdżaj stąd frajerze (och ty!...),
bo zakołysze knajpa się jak okręt,
/a ty pod stołem, żłobie, będziesz leżeć,
bo nie lubiłeś słuchać chłopców z Mokrej./bis
No i frajer leży,
tam, gdzie się należy,
Kaśka tańczy z Lolkiem,
księżyc świeci w oknie,
robi do niej oko.
Ej, księżycu blady,
jej nie weźmiesz na to,
zjeżdżaj stąd, fajtłapo!
Urodę twoją może nadwyrężyć (och ty!...),
i zakołysze knajpa się, jak okręt,
bo co też ma do Kaśki frajer księżyc,
jak ona nasza Kaśka, chłopców z Mokrej!
/Bo co też ma do Kaśki frajer księżyc,
jak ona nasza Kaśka, chłopców z Mokrej!/bis[2]