Gdy się drozdy rozśpiewają
wokół naszej wsi,
piszę wówczas list do ciebie,
w którym pieśń ich brzmi.
Gaj brzozowy obok drogi
sięga naszych wrót,
a w tym gaju brzmi wieczorem
chyba tysiąc nut.
Jedna nuta – kocham – dzwoni,
druga mówi mi – czekam,
trzecia pyta, kiedy wrócisz,
że tęsknię, czwarta nuci.
Potem wszystkie nuty w gaju
moje serce pocieszają:
po rozłące będzie ślub,
śpiewa tysiąc nut.
Na postoju, mój jedyny,
napisz długi list,
czy ty też wieczorem ciepłym
słyszysz drozdów gwizd.
Może ciebie tylko tutaj
tak wzywają wciąż
w rozwinięty, w roztęskniony,
w rozśpiewany gąszcz.
Jedna nuta...[1]