Miała coś,
nie nazwiesz tego, choćbyś pękł!
Takie coś
nieuchwytnego, jakiś wdzięk...
Jakiś styl
i czar, co bywa raz na sto...
Kto to wie,
sam diabeł chyba dał jej wszystko to!
Kiedy szła,
miasteczkiem wstrząsnął jakby grom!
A to tak
waliły chłopcom serca w krąg...
Każdy brał
do rąk harmoszkę, dla niej grał!
Każdy miał
nadziei troszkę, gdy jej śpiewał tak:
Luba, Luboczka, ech!
Widok twój zapiera dech!
Lecz ty chyba masz
zamiast serca głaz,
już nareszcie raz
wybierz kogoś z nas.
La, la, la, la, la, la, la, la,
la, la, la, la, la,
la, la, la, la, la, la, la
la, la, la la.
Ale śmiech kwitował słowa
śpiewki tej.
Dawno już ktoś zawojował
serce jej.
I ten ktoś, hen, gdzieś daleko
w jakiś dzień,
zabrał ją, lecz wciąż w miasteczku
słychać chłopców śpiew:
Luba, Luboczka, ech!
Widok twój zapiera dech!
Lecz ty chyba masz
zamiast serca głaz!
Ech, ty chyba masz
zamiast serca głaz!
La, la, la, la, la, la, la, la,
la, la, la, la, la,
la, la, la, la, la, la, la, la,