Maszerują chłopcy, maszerują,
młodość z nimi idzie w krok.
Niebo błękitne, niebo pogodne,
od łanów idą zapachy miodne,
jabłonie strojne w kwiat.
Od piosnek echo idzie po gaju,
dzwoni srebrzyście fala ruczaju,
śmieje się cały świat.
Maszerują chłopcy, maszerują:
„Raz, dwa, trzy, cztery; raz, dwa, trzy!”
Maszerują chłopcy, maszerują,
miłość z nimi idzie w krok.
Śmieją się dziewcząt usta czerwone,
złocą się jasnych włosów korony,
noc idzie, z nocą czar.
Sad stary szepce coś tajemniczo:
„Bierz pocałunki, wszak ich nie liczą,
bierz, póki w sercu żar”.
Maszerują chłopcy, maszerują,
„Raz, dwa, trzy, cztery; raz, dwa, trzy!”
Maszerują chłopcy, maszerują,
śmierć za nimi idzie w krok.
Hej, tam za górą słychać strzały,
pada z jabłoni okwiat biały,
krew rdzawi się u stóp.
Hej, tam za górą słychać jęki,
czerwonych maków więdną pęki
rzucone w świeży grób.
Maszerują chłopcy, maszerują:
„Raz, dwa, trzy, cztery; raz, dwa, trzy!”[1]