Dzieckiem w kolebce będąc jeszcze,
Wiedziałem: człowiek to jest ssak!
I piersi mamki nie puszczając
Półgębkiem jej nuciłem tak:
Mnie się nie pali, ja mam czas,
Co nagle to po diable!
Mnie się nie pali, ja mam czas...
Stosunek mój do spraw nauki
Ambiwalentny był – to fakt,
Więc belfrom w szkole dałem wycisk,
Na murach szkoły pisząc tak:
Mnie się nie pali, ja mam czas...
Los przez omyłkę mnie ożenił,
Lecz mi ten mariaż był nie w smak,
Więc połowicy na dobranoc
Do ucha wciąż szeptałem tak:
Mnie się nie pali, ja mam czas...
I tak przemknąłem się przez życie,
Dochodząc do sędziwych lat,
A gdy w zaświaty czas mi było,
Uparcie powtarzałem tak:
Mnie się nie pali, ja mam czas...
W piekielnej kadzi dziś mam dreszcze
I w zimnej smole z chłodu łkam,
A flegmatyczny, stary diabeł
Spokojnie mi tłumaczy tak:
Mnie się tu, Smoleń, nie pali,
Bo smoły już dawno nie ma, wysmolili...
Na górze was obserwowali, mieli was na oku,
A ja wiem, że jesteście zwykły...
Mnie się nie pali, ja mam czas...[1]
1. |
http://www.teksty.agencja-as.pl/ |
2. |
https://online.zaiks.org.pl |