Na tej pożółkłej fotografii ona i on wciąż uśmiechnięci
Ufni, spokojni niczym święci
Jakby doznali odkupienia bo są z marzenia
Wtłoczeni w czarno–biały świat
Jak ziarno w ośnieżonej ziemi
Nie dbają o płynący czas
Nie liczą dni, nie znaczą dat bo są z nadziei
A my z przypływu i odpływu
Z nieprzejednania i pojednań
Z łez rozproszonych salwą śmiechu
Z wiecznych powrotów i pożegnań
A my z grudniowej, białej ciszy
Sprzed wieczornych, letnich burzy
Z lęku, że znowu się rozjątrzy
Z lęku, że już się nie powtórzy
Na tej pożółkłej fotografii ona i on wciąż w pół objęci
Wiecznie gotowi do spełnienia
Jakby doznali odkupienia bo są z pragnienia
A my z przypływu i odpływu
Z nieprzejednania i pojednań
Z łez rozproszonych salwą śmiechu
Z wiecznych powrotów i pożegnań
A my z przekleństwa i z modlitwy
Z gwałtownych skreśleń z kaligrafii
Słów, których nie da się wymazać
I z tej pożółkłej fotografii
Na tej pożółkłej fotografii ona i on wciąż uśmiechnięci
Ufni, spokojni niczym święci
Jakby doznali odkupienia bo są z marzenia....[2]
1. |
http://www.irenasantor.pl/ |
2. |
http://www.sewerynkrajewskifundacja.pl/ |