Gdzieś na polu pod Darłowem
Mendhelson raz przestraszył krowę
To u rolnika dzwoniła komórka
Co pod choinkę dała mu córka
Zaś pewien lekarz spod Częstochowy
W komórę wgrał marsz pogrzebowy
Gdy żona do przychodni dzwoni
Pacjenci myślą, że to koniec
Na ulicy, czy w tramwaju, wszędzie nam melodie grają
Kiedy tylko coś zapika, każdy się za kieszeń chwyta,
Choć puste sale koncertowe, i nie zna nikt repertuaru,
Wystarczy nam nastawić ucho – no proszę jaki muzykalny naród.
A pewien mąż miał kłopot spory
Bo jego Nokia grała Love Story
Aż żona kiedyś nie wytrzymała
I głos kochanki usłyszała
Znów kiedyś w Łebie na pogrzebie
Kiedy nieboszczyk był już w glebie
Grabarz ze wstydu prawie skonał
Gdy pod pazuchą grało sto lat
Na ulicy, czy w tramwaju, wszędzie nam melodie grają
Kiedy tylko coś zapika, każdy się za kieszeń chwyta,
Choć puste sale koncertowe, i nie zna nikt repertuaru,
Wystarczy nam nastawić ucho – no proszę jaki muzykalny naród.[1]
1. |
Malinowski, Leszek |
2. |