Nieboszczyk Jim, nieboszczyk Jim
czyż mógł równego sobie mieć?
Gdy ciągnął gin, gdy whisky chlał,
gdy w barze się za colta brał.
To był dopiero chłop na schwał,
równego sobie nie mógł mieć!
nieboszczyk Jim, nieboszczyk Jim,
Panie nad jego duszą świeć!
Nieboszczyk Jim, nieboszczyk Jim
(Panie spoczynek racz mu dać!)
ten umiał się do kobiet brać!
Niech tylko weźmie ją na koń,
jak masło lgnęła Mary,
już inny chłop był jej nie w smak.
Nieboszczyk umiał kochać tak!
Nieboszczyk Jim, nieboszczyk Jim
(chłop tęgi w krzyżu był, psia mać!)
Panie spoczynek racz mu dać!
Nieboszczyk Jim, nieboszczyk Jim
(Panie, na łonie swym go schroń!)
ten ci miał krzepę niczym koń!
Trzy kozły fikał każdy gość,
do końca życia mając dość,
gdy nasz nieboszczyk
wpadał w złość i dał mu poznać
swoją dłoń.
Nieboszczyk Jim, ho! ho! ho!
nieboszczyk Jim, ho! ho! ho!
Panie, na łonie swym go schroń!
Nieboszczyk Jim, nieboszczyk Jim,
pytacie, co się stało z nim?
Graliśmy w karty jeden raz
no cóż, poróżnił wtedy nas
w rękawie jego piąty as...
Człek szybki, zaraz wpada w gniew,
a Jim miał tutaj słabą krew...
Wyszeptać jeszcze zdążył: pas.
Nieboszczyk Jim, nieboszczyk Jim[1]