Wariant 1
StrzałkaWszystkie się pola zazieleniły,
Śnieg potokami z gór spływa,
Od mołotkowskiej świeżej mogiły
Jakiś się tętent odzywa.
Dziwny, tajemny lęk ludzi bierze,
Trwożni czekają, zdziwieni,
Czyli to z grobu wstali żołnierze,
Co legli przeszłej jesieni?
Słychać już tętent, słychać na moście,
Tam – od potoków – od boru,
Pewno to konno znów jadą goście,
Do Mołotkowa – do dworu.
Jadą i, znużeni drogą,
Jakie wesołe ich miny,
Bo tu się przecież spodziewać mogą
Prawdziwie polskiej gościny.
Tu nie szczędzono – trza wspomnieć o tem –
Przyjęcia, dach, ni chleba,
Tego nie można zapłacić złotem,
Zapłacić piosenką trzeba.
Na Mołotkowa – hej! – Polu długiem
Wysokie zboże powschodzi,
Bo jest zorane granatów pługiem,
Wariant 2
StrzałkaWszystkie się pola zazieleniły,
Śnieg potokami z gór spływa,
Od mołotkowskiej świeżej mogiły
Jakiś się tętent odzywa.
Dziwny, tajemny lęk ludzi bierze,
Trwożni słuchają – zdumieni,
Czyżby to z grobu wstali rycerze,
Co legli przeszłej jesieni?
Słychać znów tętent, słychać na moście,
Tam od Nadwornej, od boru:
Pewnie to konno zjeżdżają goście
Do Mołotkowa, do dworu.
Jadą i chociaż znużeni drogą,
Jakże wesołe ich miny!
Boć tu się przecie spodziewać mogą,
Prawdziwie polskiej gościny.
Tu nie szczędzono trza wspomnieć o tem –
Serca, ni dachu, ni chleba,
Tego nie można zapłacić złotem –
Piosenką zapłacić trzeba.
Na Mołotkowskiem – hen – polu długiem
Wysokie zboże powschodzi,
Bo jest zorane granatów pługiem,
A żyzne krwią polskiej młodzi.[3]
Wariant 3
StrzałkaWszystkie się pola zazieleniły,
Śnieg potokami z gór spływa,
Od mołotkowskiej, świeżej mogiły
Jakiś się tętent odzywa.
Dziwny, tajemny lęk ludzi bierze,
Trwożnie czekają zdumieni,
Czyli to w grobie wstali żołnierze,
Co legli przeszłej jesieni.
Słychać gdzieś tętent, słychać na moście,
Tam od potoków, od boru –
Pewnie to konno znów jadą goście
Od Mołotkowa do dworu.
Jadą i chociaż znużeni drogą,
Jakie wesołe ich miny,
Bo tu się przecie spodziewać mogą
Prawdziwie polskiej gościny.
Tu nie szczędzono – trza wspomnieć o tem –
Przyjęcia, dachu, ni chleba.
Tego nie można zapłacić złotem –
Piosenką spłacić to trzeba!
Na Mołotkowa tam polu długiem
Wysokie zboże powschodzi,
Bo jest zorane granatów pługiem
I żyzne polskiej krwią młodzi.[5]