Oj, pogody nadesły,
trza mi skosić siano,
kose naklepołym,
zacne jutro rano.
Oj, wstane sobie do dnia,
ledwie o świtaniu,
łuncke mojo skose
jesce do śniodanio.
Oj, jak skose, rozruce
do susynio trowe,
wróce se do dumu,
odpocne na ławie.
Oj, Kasia bedzie rado,
ale nic nie powi,
śniodanie postawi
swymu Jasiniowi.[1]