Wiatr podchodził pod piątkę, chmury dusiły dzień
Morskie twierdze zastygły w bezruchu
Gdy czterdziestką grzmotnęły, działa sięgnęły rej
Dwie piszczele zagrały do szyku
Niczym konie spłoszone żagle niknęły w mgle
Dym się kłębił nad płaszczem Pacyfiku
Druga salwa ryknęła. kule dopadły cel
Zabrzmiał krzyk „Krwawy dzień na Pacyfiku”
Zawieja od świt, czarnych kolorów sznur
Krwawych dział rozpostartych do świtu
To piracka bandera, postrach królewskich dóbr
Zaścieliła dno Atlantyku
Nagle działa umilkły z mgły wyłonił się dziób
Nieznajomy kształt męczennika
Nikt z nas nie przypuszczał, że to będzie on
Parszywa piracka sztuka
Nim dopadliśmy luf ogień poskromił nas
Ugodził nas kliper swą kulą
Jedno było wiadomo albo My albo On
Ktoś musi szczycić się chwałą
Zawieja od świtu...
Krew pokryła broń ogień rozsiał się w krąg
Strzępy żagli wisiały żałośnie
Świst muszkietów wciąż grał, okręt ich był tuż tuż
Lecz chłopcy byli nieugięci
Z samym diabłem ta gra toczyła się, lecz
Wiadomo, los bywa zmienny
Tylko sztorm mógł wtedy oszczędzić nam łby
Zatopić cholerną galerę
Zawieja od świtu...
Tak też się stało, Bóg zesłał nam sztorm
Nasz kliper przeszył galerę
Śmierć zbierała plon, diabeł pił już za dwóch
By zapomnieć o czarnej banderze
Ty lepiej uważaj, gdy zatrzyma Cię sztorm
Nie klnij na niego w swym życiu,
Bo możesz żałować po śmierci tych dni
Gdy z diabłem grać będziesz do świtu
Zawieja od świtu...[1].
1. |
Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” |