Raz pewien żeglarz w Mikołajkach
Na piękny jacht zapatrzył się
I cicho szepnął: „Ach, ty mój Orionie!
O tobie marzę, ciebie chcę”.
Wreszcie marzenie się spełniło;
Z kieszeni w kieszeń poszedł szmal
Radośnie krzyknął: „Ach ty mój Orionie!
Pożeglujemy pośród fal”.
I żeglowali po jeziorach,
Gdzie nad brzegami pachnie dym
I wtedy mówi: „Ach, ty mój Orionie!
Cóż ja bez ciebie zrobił bym”.
A kiedy szóstka przygrzmociła,
Rumpel wyrywał ręce dwie,
Przez wicher krzyczał: „Ach, ty mój Orionie!
Tylko mi tu nie wywal się”.
Niestety, głazy, gdzieś pod Czarcią,
Czule objęły jego dno.
Żałośnie płakał: „Ach, ty mój Orionie!
Dlaczego mi zrobiłeś to”.
W końcu dramaty miał za sobą
I uznał, że już wszystko gra,
Klepnął go mówiąc: „Ach, ty mój Orionie!
Jedziemy dalej, szkoda dnia”.
Wieczorem brał swoją gitarę -
Takie brząkadło jak tu mam -
No, i zawodził „Ach, ty mój Orionie!
Dla ciebie śpiewam, tobie gram”.
Aż przyszłą jesień, przyszła zima
I na kobyłkach Orion stał.
Patrzył i myślał: „Ach, ty mój Orionie!
Tak wiele przeżyć żeś mi dał”.[1].
1. |
Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” |